Dawno, dawno temu...no, moze nie aż tak dawno, bo dobrze pamiętam te czasy, a nie zaliczam się do starożytności...słychać było po wioskach i małych miasteczkach głośne wołanie: "Szmaty skupuję, szmaty skupuję." A za tym krzykiem stał człowiek w kapeluszu, obok niego wóz, który ciągnął koń. Wóz wypełniony był różnymi "skarbami", czyli...dzisiejszym lumpeksem!!!
Skupował ten człowek różne, różniste rzeczy, które zlekceważone były przez dotychczasowych właścieieli, ale wartość miały dla skupującego w kapeluszu!
Strzykał śliną i orzekał - "Dam paniusi za ten śmieć patelnię!" i paniusia brała patelnię, szczęśliwa, że za "śmiecia" dostała pożyteczny sprzęt domowy. Radość gospodyń domowych przekładała się na życzliwość wobec domowników i zwierząt, a to było wartością nie do przecenienia.
Wokól wozu człowieka w kapeluszu, pojawiały się nie tylko gospodynie, ale również gospodarze. Co prawda chyłkiem i jakby przypadkiem, ale jednak... Szeptali owi gospodarze i dyskretnie coś tam wymienialil ale gospodyniom i dzieciarni umykało, co było istotą wymiany.
Dlaczego wspominam o tym panu w kapeluszu?
No cóż...dzisiejsze czasy są jakby żywcem wzięte z tych lat odległych...bo nastały czasy, że panowie w kapeluszach potrafią wydobyć od większości ogłupiałych, że - Bóg, Honor i Ojczyzna to nic nie znaczące śmieci, które można zamienić na sprzęt ułatwiający życia...czymkolwiek by on nie był...